Sięgając po tę książkę spodziewałam się przede
wszystkim opowieści szpiegowskiej. Wstęp, pisany w stylu
zimnowojennego thrillera, utwierdził mnie w tym przekonaniu. Tym ciekawsza
stawała się książka w miarę czytania, gdy obok historii działalności bohatera w
MI5, równolegle zaczęła dziać się druga, jeszcze bardziej interesująca.
„Prawdziwy George Smiley” to biografia niezwykła. Z
jednej strony jest biografią prawdziwego człowieka, Brytyjczyka z krwi i kości,
który doświadczył na swojej skórze powikłanej historii XX wieku. Ale książka to
także fascynująca opowieść o tym, jak krok po kroku rodziła się postać
literacka, a John Bingham, potomek irlandzkich baronów i agent MI5 stał się
George’em Smileyem, asem intelektu z powieści Johna le Carré.
Słynny sir Alec Guiness jako George Smiley. Źródło: Listal.com |
Sytuacja jest tym bardziej skomplikowana, że
biografia budowana jest na kilku fundamentach – z jednej strony prawdziwe życie
Binghama, jego pamiętniki, relacje oparte na suchych faktach, na podstawie
których Michael Jago, autor książki, próbuje zobaczyć, co tak naprawdę
ukształtowało przyszłego agenta. Z drugiej – książka to próba rekonstrukcji
tego, czego Bingham nie powiedział wprost, wyciągnięta z jego powieści. Tak,
John Bingham był bowiem nie tylko agentem – był również zdolnym, chociaż mało
znanym pisarzem, który w swoich utworach z jednej strony przemycał trudne fakty
ze swojego życia, z drugiej – kreował siebie na nowo, przez co stworzenie jego
biografii staje się o wiele trudniejsze.
Gary Oldman jako George Smiley w "Szpiegu" stworzył zapadającą w pamięć kreację. Źródło: Wikipedia |
I trzeci element tej kreacji to powieści Johna le
Carré, w latach 50. XX wieku młodego agenta wywiadu, który zaprzyjaźnił się z
Binghamem i jego żoną, a następnie za wstawiennictwem starszego kolegi po fachu
wydał swoją książkę Budzenie zmarłych
(Call for the dead). To właśnie w tej powieści po raz pierwszy pojawia się
postać George’a Smileya. Bingham od razu rozpoznał się w bohaterze i miał co do
tego ambiwalentne uczucia:
„David opisał mnie w swojej książce. Jestem tam taki bezbarwny. I nie sądzę, żebym był aż tak brzydki”.
W ciągu kilku lat le Carré zdobył sławę znacznie
większą niż Bingham, a ich relacja przerodziła się ze strony tego drugiego w
skrywaną rywalizację. Irlandczyk bezskutecznie próbował napisać powieść, która
osiągnie sukces większy niż Druciarz,
krawiec, żołnierz, szpieg, ale mimo kilku pozytywnych recenzji kolejnych
książek, ta sztuka nie udała mu się. Widać również, że z uwagą śledził kolejne tytuły
ze Smileyem w roli głównej, w których z niepokojem przeglądał się jak w
lustrze. Miał pretensje do swojego przyjaciela o to, że przedstawia go jako
szarego, bezbarwnego, złamanego życiem agenta, którego „łatwo zapomnieć, widząc
go w tłumie”, z drugiej strony ciesząc się, że bohater jest geniuszem
intelektu. Stopniowo jednak zdawał sobie sprawę, że postać, której jest
pierwowzorem, zapisała się w umysłach czytelników znacznie mocniej niż on sam,
prawdziwy John Bingham. Stało się to z jednej strony powodem do dumy, z drugiej
– prawdziwym przekleństwem. . Bo czy może być coś smutniejszego niż fakt, że
Madeleine, małżonka Binghama, swoją autobiografię zatytułowała… Żona Smileya?
Śledzenie tej niezwykłej przemiany jest naprawdę
fascynujące. Miłośnicy powieści Johna le Carré odnajdą w niej sporo smaczków,
ale również osoby, które ze Smileyem nigdy się nie zetknęły, mogą wciągnąć się
w tę nietypową biografię. Wiele interesujących informacji znajdą również
miłośnicy historii wywiadu – książka opisuje bowiem rzadko eksplorowane aspekty
pracy w MI5, np. szkolenie młodych agentów. Naprawdę warto poświęcić wieczór,
aby poznać historię Johna Binghama, który był prawdziwym Georgem Smileyem.
John Bingham we własnej osobie. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz