Heinrich Hoffmann, urodzony w
1885 roku, nie wykonał oczywiście słynnej „pierwszej fotografii Hitlera” z cytowanego
w tytule wiersza Szymborskiej, chociaż nie byłoby dziwne, gdyby w swojej
zarozumiałości ją sobie przypisał. Jest jednak autorem ponad dwóch milionów (!)
zdjęć Führera, które pomogły stworzyć jego legendę jako polityka i człowieka.
Jak czytamy we wprowadzeniu, obaj odnieśli przy tym duże korzyści - Hitler
zapewnił sobie usługi fotografa o bezsprzecznym talencie i pomysłowości,
natomiast Hoffmann miał z czasem otrzymać
lukratywny, niemal całkowity monopol na wykonywanie zdjęć nazistowskiemu
przywódcy. I choć Hitler z pewnością nie był naiwny w kwestiach publicznego
wizerunku i propagandy, to głównie Hoffmann odpowiadał za przekładanie jego
idei na język błony fotograficznej i odbitek. Książka jest zapisem
wspomnień Hoffmanna po raz pierwszy opublikowanych w 1955 roku, wśród których
przeczytamy zarówno o początkach jego działalności fotograficznej i filmowej,
jak i o latach spędzonych u boku dyktatora oraz aresztowaniu po upadku Rzeszy.
Przyjaciele
i wrogowie
Hoffmann zarejestrował
najsłynniejsze wydarzenia z życia dyktatora i nazistowskich Niemiec w ogóle –
możemy na nich obejrzeć jak w 1933 Hitler został mianowany kanclerzem, wizyty
zagranicznych oficjeli w III Rzeszy (niby niewiele znaczące ceremonialne
uściski dłoni, uśmiechy, poklepywanie się po plecach - kilka lat później
bohaterowie fotografii zapewne zapłaciliby każdą cenę, byle zdjęcia nie zostały
upublicznione), reportaż z wydarzeń towarzyszących paktowi Ribbentrop-Mołotow. Podczas
czytania wspomnień Hoffmanna uderza przede wszystkim beztroska naiwność
fotografa, który był świadkiem najważniejszych decyzji podejmowanym w gronie
dyktatora, a zarazem cały czas podkreśla, jak bardzo nie lubił
niesprawiedliwości. Szczyci się wpływem, jaki miał na Hitlera, tym, w jaki
sposób udało mu się uratować kilku „niesprawiedliwie skazanych” więźniów
Trzeciej Rzeszy (zawsze przez kogoś innego, nie przez jego przyjaciela).
Jednocześnie zupełnie nie dopuszczał do siebie myśli o zbrodniach popełnianych
w imię Führera. Dla niego druga wojna światowa była przede wszystkim szeregiem
spotkań, kolacji, uroczystych koktajli, licytacji zrabowanych dzieł sztuki.
Nawet kiedy porażka nazizmu stała się faktem, „wrażliwy na niesprawiedliwość”
Hoffmann wciąż uważał, że stał po słusznej stronie, a za zbrodnie odpowiedzialni
są wszyscy oprócz jego najlepszego przyjaciela. Wspomnienia fotografa pokazują
w ciekawy sposób „dwór” wodza Trzeciej Rzeszy, wewnętrzną rywalizację jego
współpracowników – Hoffmann nie szczędzi szpil Goebbelsowi, podkreśla że to on
przedstawił Hitlerowi Ewę Braun, tworzy swój wizerunek jako najserdeczniejszego
przyjaciela, który potrafił wpływać na decyzje Führera. Który wyrasta w tej
książce na niemal dobrodusznego wujaszka, oburzającego się na wypchane
zwierzęta, ponieważ nie cierpi krwawych sportów. Co byłoby zabawne, gdybyśmy
nie znali szerszego kontekstu tej historii.
Heinrich Hoffmann w 1945 roku - zdjęcie z archiwów US Army |
Pierwszy
spin doctor?
Książka, poza tym że jest
historią tej niezwykłej znajomości, jest również opowieścią o tym, jak na
rozprzestrzenianie się idei wpływa sam jej przekaz. A do tego Hitler
przywiązywał bardzo dużą wagę. Pilnował tego, jak jest postrzegany wśród
najbliższych współpracowników, dbał o wygląd i strój, często kazał wykonywać
Hoffmannowi całe serie zdjęć, żeby przekonać, się w jaki sposób wygląda
najkorzystniej. Momentami jego zachowanie przypominało kaprysy primadonny albo
współczesnego celebryty – lęk przed sfotografowaniem w „niekorzystnej”
sytuacji, próba kształtowania wizerunku przy pomocy mediów, czy wiele innych cech
jak przywiązywanie wagi do przesądów i astrologii. Podobnie jak celebryta
budził również uwielbienie kobiet – Ewa Braun nie była jedyną, która z miłości
do wodza próbowała popełnić samobójstwo.
Fascynacja, jaką wzbudzał u kobiet, był zaskakująca. W czasie walki o dojście do władzy starsze kobiety szalały za nim niczym podlotki. A jakie listy później dostawał! Cnotliwe mężatki błagały go w nich, aby został ojcem ich dzieci. Inne listy przepełnione były nadmiarem wybujałej ekstrawagancji świadczącej o tym, że ich autorki nie były normalne. W prywatnym gabinecie Hitlera znajdował się obszerny zestaw akt opatrzonych zbiorczym nagłówkiem: STUKNIĘTE! (fragment książki)
Książka,
która powoduje dyskomfort czytelnika
Hoffmann opowiada o słabostkach i
wadach Hitlera z wyjątkową gorliwością jak na serdecznego przyjaciela. Jednak
im bardziej Hoffmann stara się „uczłowieczyć” zarówno Hitlera, jak i siebie (epilog
i oburzenie autora na traktowanie w obozie jenieckim, połączone z absolutnym
brakiem poczucia winy naprawdę zadziwiają), tym większą czujemy nieufność. Czy
przypadkiem nie jesteśmy zwodzeni? Czy naprawdę mamy do czynienia z dobrotliwym
panem, który „nie zna się na polityce” i rozczula się nad wrażliwością swojego
przyjaciela, czy raczej z wyjątkowo sprytnie lawirującym wśród najwyższych
władz karierowiczem? Warto przeczytać i wyrobić sobie własne zdanie.